top of page
notojade

No to jadę do Izraela - przygotowania

Zaktualizowano: 16 gru 2018

Pomysł na rowerową wyprawę do Izraela urodził się w biegu. Grudzień 2017, brzydka polska bożonarodzeniowa pogoda, zamiast roweru poranne bieganie w zimnym i mokrym lesie. I decyzja: trzeba pojechać w takie miejsce żeby było ciepło. Po treningu szybkie sprawdzenie oferty lotów i jest kierunek: Izrael! Dlaczego? Tanie bilety, lot bezpośrednio z Wrocławia, pogoda z marcu idealna na rowerowe wyprawy no i sentyment. Podczas pierwszej wizyty Tel Awiw zrobił na mnie wielkie wrażenie – już wtedy wiedziałem, że chcę tam wrócić.


Przygotowania

Przygotowania to ten etap, którego nigdy nie wolno zlekceważyć. Odpowiedni dobór trasy, sprzętu, budżetu i tysiąca innych drobiazgów zawsze się opłaci. Każda godzina spędzona na szukaniu taniego i szybkiego połączenia, ciekawych i niedrogich noclegów naprawdę się opłaca. Oprócz biernego czytania blogów i stron turystycznych, warto korespondować z lokalnymi rowerzystami i podróżnikami – ich wiedza jest naprawdę bezcenna.


Trasa

W zasadzie to proste, wystarczy otworzyć mapę i puścić wodze fantazji. Z Izraelem jest naprawdę łatwo, bo na stosunkowo niewielkiej powierzchni mamy masę atrakcji i różnych #mustsee. Ograniczeniem jest czas i kondycja. Moje założenie wyjściowe to 7 dni w Izraelu i podróż nad trzy morza: Śródziemne, Martwe i Czerwone. A po drodze Jerozolima i Pustynia Negev. Po wstępnym zaplanowaniu trasy, czas na wymyślenie noclegów. Planuję jazdę na lekko – nie biorę namiotu i będę spać w hotelach albo u ludzi. Tu bez problemu rezerwuję wszystko przez Booking.com i Airbnb.


Początkowo mam ambitny plan wystartowania na rowerze od razu z lotniska, ale po konsultacjach z moją gospodynią pierwszego noclegu w Tel Awiwie („Nie jedź rowerem z lotniska! Jest ekstremalnie niebezpiecznie!”) zmieniam zdanie – z portu lotniczego do centrum pojadę pociągiem. 15 minut i mam być na miejscu.


Niepokoi mnie też przejazd z Jerozolimy nad Morze Martwe. Z mapy wynika, że muszę tam jechać autostradą. Dzwonię po radę do kolegów z Izraelskiego Związku Kolarskiego, którzy mówią, że wszystkie drogi z oznaczeniem dwu i trzycyfrowym są dostępne dla rowerów. Ostrzegają mnie przy okazji, że nie powinienem jechać w taką trasę sam i mogę wynająć serwis, który będzie jechał za mną autem :) Ostrzegają, że na Pustyni Negev może być gorąco i będą problemy z wodą. Dziękuję za radę i (niestety) nie biorę sobie tego do serca. No to trasę sobie wymyśliłem i wydaje mi się, że jestem gotowy.


Sprzęt

Decyzja jest oczywista: jadę na lekko, żadnych wielkich sakw. Mój przełajowy Rose dostaje nowe opony Rubaix (dziękuję Mikołaj!) i pancerne dętki (Henryk Charucki z Harfa Harryson, dziękuję za radę!). Rower, który do tej pory służył mi do przejażdżek po lesie i mieście, idealnie nadaje się na takie wyzwania. Mocna aluminiowa rama, osprzęt Shimano 105 i setki kilometrów beż żadnej awarii.


Dwa dni przed wyjazdem próbne pakowanie i mocowanie sakw. Wszystko się mieści :)

Najważniejszy dylemat, który muszę rozstrzygnąć to sakwy do bikepackingu. Nigdy tego nie używałem i skanuję internet. W końcu pytam Piko - speca od ekstremalnych wypraw i decyduję się na torbę podsiodłową Blackburn, torbę pod ramę tej samej firmy i torebkę na górę ramy Roswheel. Teraz oświetlenie: ponieważ nie planuję jazdy nocą biorę dwie malutkie lampki tylne i zupełnie na wszelki wypadek symboliczną jednodiodową chińską lampkę na przód. Nie wiem jeszcze, że popełniam największy błąd wyprawy. Oj, będę tego gorzko żałował!

Ciuchy

Będzie tego naprawdę mało: dwa komplety spodenek i koszulek z krótkim rękawem (obowiązkowo z logo Dolny Śląsk), trzy pary skarpetek, potówka, kamizelka, bluza z długim rękawem, para rękawiczek, buff, chustka pod kask i lekka kurtka przeciwdeszczowa. No i oczywiście buty spd, kask i okulary. Do chodzenia po jeździe: krótkie spodenki, t-shirt, klapki (najlżejsze jakie znalazłem w Decathlonie), kąpielówki. I to wszystko :)



Drobiazgi

Bez nich wyprawa się nie uda. Zabieram dwie dętki, łatki, pompkę, powerbank zestaw lekkich kluczy, ładowarkę do smartfona, kabel do Suunto, miniapteczkę i mikrozestaw kosmetyków. Robię próbne pakowanie i jest OK. Wszystko się mieści a rower nie wygląda jak ciężarówka.


Rower z całym majdanem pakuję do specjalnej torby. Dokupuję bilet na rower, który jest dwa razy droższy niż bilet dla człowieka no i jestem gotowy!



We Wrocławiu mróz a tu słońce i 24 stopnie

Dzień dobry Izrael!

Comments


bottom of page